Miniony przedłużony weekend odszedł ...
Za
chwilę kolejny weekend, a ja wciąż żyję minionym... przedłużonym.
Wyjechałam. Nie piałam z zachwytu, kiedy namawiano mnie na wyjazd. Za
ten brak zachwytu odpowiedzialna jest technika. Nauczył się człowiek
korzystać z komputera, wyklikał pogodę długoterminową i już był świadomy
co go czeka. W prognozach jakie zobaczyłam miałam potworny dylemat.
Marznąć w domu pod własną kołderką czy marznąć nad morzem. Za pozostaniem przemawiało do mnie puste miasto, ale dzięki prognozie puste wybrzeże.
Hmmm co wybrać? Stwierdziłam, że w zimie namarzłam się w domu, to teraz
mogę pomarznąć gdzie indziej. Spakowałam potrzebne fatałaszki i
kaloszki! Wybyłam w siną, a raczej mokrą dal. Wyjazd pomimo nieciekawej
pogody okazał się bardzo udany. Balsamem, który łagodził smaganie
wiatrem okazały się widoki i przede wszystkim, nic nierobienie. Że nie
wspomnę o grillowaniu :)