Patrzę, a moim oczom ukazuje się przepiękny widok. Rzeka z kryształowo czystą wodą, wije się w pięknym zielonym krajobrazie. Gdzieś w dali słychać stukanie dzięcioła. Bardzo dokładnie ten leśny lekarz opukuje drzewko. Przysiadam na brzegu rzeki i wsuwam nogi do wody. Wokół mnie kolorowe kwiaty, w wodzie lilie. Widok jak z bajki. Patrzę w błękitne niebo, po którym przelatują ptaki. Mam obawę, że to mi się śni. Ale nie! Zamykam i po chwili wahania otwieram oczy. Wszystko nadal istnieje i jest realne. Jestem zachwycona i nie mam zamiaru odchodzić z tego miejsca. Nareszcie nigdzie nie muszę gnać, nie mam żadnych terminów, żadnych spotkań. Ten czas jest mój i tylko mój. Oddaję się śmiało i bezwarunkowo, temu relaksowi. Jest mi tak dobrze, że nic nie jest w stanie zakłócić mojego błogiego stanu. A jednak... coś mi strasznie zaczęło zakłócać tę sielankę. Drażniący sygnał wbijał mi się w uszy. Zburzył mój spokój. Z uroczej scenerii pogonił mnie do kuchni. No nawet nóg nie wytarłam